sobota, 15 lutego 2014

Chapter Three

"Przez szczęście rozumie się przyjemność i brak cierpienia; przez nieszczęście – cierpienie i brak przyjemności."- John Mill

Z pomiędzy warg nastolatki wydostał się cichy jęk bólu spowodowany przez spożycie zbyt dużej ilości najrozmaitszych rodzajów alkoholu. Począwszy od piwa, przez gin oraz wódkę, kończąc na whiskey oraz tequili. Ubiegłej nocy zamierzała się bawić, by móc choć przez krótką chwilę zapomnieć o otaczającym ją , brutalnym świecie. Ówczesnego dnia odwaga przejęła kontrolę nad jej młodym ciałem, zaś śmiałość nie znała sobie granic. Cassie w momencie wzbudzenia wspomnień z minionej nocy poczuła odrazę oraz zgorszenie do własnej osoby. Usta dziewczyny wykrzywiły się w grymas, kiedy w umyśle Cassandry rozwidniał obraz jej półnagiego ciała, którego biodra poruszały się w rytmie piosenki Chris's Brown'a- Sex.
Rozchylając obnażone uda, zaczęła kręcić swoimi pośladkami, zaś jej ciało było obserwowane przez niezliczoną ilość napalonych mężczyzn. Chwytając swoje ramiączka od biustonosza, rozpoczęła zsuwanie ich z ramion. Faceci nie mogli doczekać się momentu,w którym ich głodne, pełne pożądania oczy ujrzą piękne krągłości Cassie. Młoda dziewczyna była w stanie nietrzeźwości, wskutek czego nie panowała nad swoimi czynnościami. W jej żyłach płynął czysty alkohol, a mieszając s ię z krwią, tworzył wybuchową mieszankę doprowadzającą nastolatkę do popełniania rzeczy, na które nie posiadała wpływu.
Ciągnąc z frustracją za włosy, westchnęła zrezygnowana powoli podnosząc ciężar ciała z miękkiego łóżka. Młoda Clark miała wrażenie, że jej czaszka za chwilę eksploduje, rozpryskując różnorakie fragmenty mózgu w najgłębsze zakątki jej jakże niewielkiego mieszkania. Minął dokładnie tydzień, tydzień od niewielkiego incydentu z samookaleczeniem​ własnej ręki. Udając się do niewielkich rozmiarów jasnej łazienki, stanęła przez lustrem , oglądając swoją chudą sylwetkę. Odruchowo jej wzrok opadł na własne obojczyki, gdzie też dostrzegła krwisto-siną malinkę. Przerażona dziwnym śladem opuszkami palców przejechała po sinej skórze, krzywiąc się przy tym.
-Cholera jasna-zaklęła pod nosem, mocno zagryzając swoją wargę. Jej umysł tkwił w odchłani własnych myśli, nie mogąc się skupić na konkretnych pytaniach zadawanych przez Cassandrę. - Skąd to się u licha wzięło?
-Jak to skąd?! Prawie pieprzyłaś się na stole ty dziwko! Już zapomniałaś?!- podświadomość dziewczyny zaczęła krzyczeć, wywołując u nastolatki okropny ból, który to z każdą sekundą nasilał się.
-Oh tak kotku, nie przestawaj! -wymamrotała wniebowzięta, wijąc się pod zupełnie obcym mężczyzną, który majstrował palcami przy jej kobiecości. Leżąc na stole w samych koronkowych stringach, mruczała niczym zadowolona kotka, w momencie kiedy usta faceta zajęły się jej sutkami.
Nastolatka miała ochotę zatopić się we łzach gorzkiej prawdy. Nigdy, przenigdy nie sądziła, iż może upaść tak nisko. Wystarczyła jedna impreza, nadmiar alkoholu oraz jeden poważny błąd, aby poczuła się niczym bezwartościowa dziwka.
-Dziwki nie potrzebują miłości, potrzebują seksu, ostrej gry oraz pieszczot. Cóż... może wkrótce stanę się jedną z nich?-młoda dziewczyna postawiła sobie pytanie,lecz szybko skarciła się za myślenie o tak absurdalnych rzeczach. Kręcąc z niedowierzaniem głową, zaczęła w szybkim tempie zamaskowywać różne, niepokojące ślady na jej ciele.
Po zakończeniu czynności wsunęła na siebie czarne szorty ozdabiane ćwiekami, zieloną koszulę z rękawem trzy czwarte z guziczkami między piersiami oraz ulubione miętowe vansy. Rozczesując szczotką swoje skołtunione blond włosy, splotła je w luźnego koka. Podkreślając oczy czarną kredką oraz malując rzęsy, wycofała się z pomieszczenia w pełnym rynsztunku. Łapiąc czarnego smartfona w dłoń, zignorowała okropny ból swojej głowy, a następnie znikła za drzwiami domu.
Chłodnawe, poranne powietrze uderzyło w jej sylwetkę , wywołując gęsią skórkę na ciele nastolatki. Potrzebowała czasu, by móc przemyśleć niektóre sprawy dotyczące jej egzystencji. Wkładając słuchawki w uszy, zaczęła biec przed siebie. Taki sposób spędzania wolnego czasu działał niczym terapia antystresowa.
Przebierając nogami, skierowała się w kierunku budki z lodami. Gdy była jeszcze małym dzieckiem, uwielbiała jeść zimne słodkości oraz spędzać czas ze swoim ojcem, który już odszedł z tego świata.
-Tato wiesz,że cię kocham, plawda?- wymamrotała dziewczynka swoim dziecięcym głosikiem, uśmiechając się słodko. W jej rączkach było widać obgryziony wafelek z niewielką gałką niebieskich lodów, które przez dziewczynkę nazywane były "smerfowymi".
-Wiem córeczko, też cię bardzo kocham-wyszeptał brunet, przytulając Cassandrę i całując jej czoło.

Młoda Clark obecnie miała ochotę zanieść się płaczem, przypominając sobie uśmiechniętą twarz swojego ojca, jego pogodne oczy oraz luzacki styl ubierania się. Był inny od tych wszystkich dorosłych mężczyzn. Mimo tego, iż miał trzydzieści siedem lat ,wciąż czuł się oraz wyglądał niezwykle młodo.
-Tak bardzo za tobą tęsknię tato...-wyszeptała załamana, zatrzymując się oraz siadając na niewielkiej, zielonej ławeczce w parku. Chowając swoją twarz w dłonie, zaczęła cicho pochlipywać. Łzy niekontrolowanie ciekły po jej zaróżowionych policzkach. Ludzie przechodzili obok płaczącej dziewczyny zupełnie obojętni, nie przejmujący się jej problemami, nie raczący nawet zadać jej pytania "Dlaczego płaczesz?". Przełykając głośno ślinę, starała się zaprzestać wylewania łez. Opuszkami palców pogładziła posiniaczoną skórę swojej obolałej od incydentu ręki, który wydarzył się parę dni temu.
-Max zaraz zejdę!-krzyknęła zdenerwowana, gorączkowo przeszukując swoją szafę,w celu znalezienia jakiegoś przyzwoitego ubrania. Po usilnych próbach oraz staraniach nareszcie wyciągnęła niebieskie dżinsy oraz zwykłą, luźną koszulkę odkrywającą brzuch. Zakładając wyszukane rzeczy, w szybkim tempie ruszyła w kierunku schodów. W pewnej chwili poczuła jak jej stopa ślizga się po panelach,a następnie ciało dziewczyny ląduje na ziemi, turlając się po schodach. Z jej ust wydobywały się ciche, przerażające piski bólu oraz przerażenia.
Usta dziewczyny wykrzywiły się w grymasie, przpominając sobie jak lekarze zszywali łuk brwiowy blondynki. Wzdychając otarła mokre policzki, a następnie ruszyła przed siebie. Starała się ignorować okropny ból w sercu, który z każdą chwilą uporczywie się nasilał. Nagle poczuła niemiłosiernie ostry ukłucie, który było niczym nóż wbijający się w jej ciało. Sylwetka Cassie straciła kontrolę nad każdą żywą komórką jej ciała, upadając na trawę. Powieki dziewczyny stały się zbyt ciężkie i momentalnie opadły, wszystkie barwy świata jakie widziała, zastąpiła ciemność. O jej uszy odbijały się dźwięki takie jak szczekanie psów, syreny karetki oraz krzyki ludzi. Kąciki ust nastolatki drgnęły ,nieoczekiwanie się unosząc.
-Oh biedna - zaśmiała się podświadomość dziewczynki, kpiąc z niej- Jesteś taka słaba-dodała, chichocząc pod nosem. Nieszczęścia chodzą parami.
I co teraz Cassandro?
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 Witajcie, przepraszam,że tak długo nic nie dodawałam :C Ale mam urwanie głowy. Mam na myśli robienie zwiastunu, pisanie prologu oraz bohaterów na nowego bloga, plus muszę robić projekt o chorobach do szkoły ;_; Ale teraz postaram się dodawać częściej rozdziały, mam do was jedną prośbę, jeżeli czytacie to komentujcie. Dziękuję to chyba tyle, do następnego!